BMW M2 – Dzikus na sterydach
BMW M2 – Dzikus na sterydach. Najmniejsze z rodziny M, ale czy najsłabsze? Oj nie…BMW jeszcze przed premierą obiecywało, że stworzy samochód, który będzie godnym następcą kultowych M-ek (M3 E30, 1M). Co z tego wyszło? Auto z jednej strony kompaktowe, lekkie, trochę niepozorne. Jednak to tylko przykrywka, na pierwszy rzut oka już widać, że nie mamy do czynienia ze zwykłym BMW. Po masywnie wypchniętych nadkolach, wielkich tarczach hamulcowych, ogromnych wlotach powietrza widać, że mamy do czynienia z czymś więcej niż miejskim kompaktem. I tak właśnie jest.
Pod maską znajduje się rzędowy, 3-litrowy, benzynowy, turbodoładowany silnik generujący 370KM mocy. Całość sprzężona z 2-sprzęgłową, 7-biegową automatyczną skrzynią biegów. Potwór ten po wciśnięciu przycisku „Start” muska uszy delikatnym basem wydostającym się z rury wydechowej a po przełączeniu skrzyni w tryb „D” początkowo nic się nie dzieje. Magia zaczyna się dopiero po lekkim wduszeniu gazu – odczucie jest takie, jakbyśmy próbowali wejść w nadprzestrzeń i M2 chciała nas przenieść do innego wymiaru. Pierwsze kilometry były bardzo stresujące. Zastanawiałem się czy będę w stanie okiełznać takiego dzikusa. W praktyce okazało się to nie aż takie trudne. M2 prowadzi się pewnie i bardzo precyzyjnie. Cały czas zastanawiam się jak spece z BMW upchnęli w nadkolach opony szerokości chodnika.
Warto wspomnieć jeszcze o wnętrzu. Po otwarciu drzwi od razu rzucają się w oczy czarne, skórzane, kubełkowe fotele obszyte niebieską nicią. Fotele trzymają bardzo pewnie. Dodatkowo smaku dodaje również skórzana kierownica ze szwem w kolorach M. We wnętrzu króluje skóra, zamsz oraz wstawki z włókna węglowego.
O aucie mógłbym tak opowiadać bez końca, ale przejdźmy do kwestii samej sesji zdjęciowej. Miałem auto do dyspozycji jedynie parę godzin, moim zdaniem był to dobrze wykorzystany czas. Pogoda nie rozpieszczała tego dnia, gęste chmury z których jeszcze gdzieniegdzie przebijały promienie słońca tworząc z jednej strony dość miękkie światło, z drugiej jednak ciężko było używać filtra polaryzacyjnego – po prostu nie dawał rady. Nie ważne jak był obrócony i tak nie potrafił wygasić odbić na szybach. Tak jak 2-sprzęgłowa skrzynia świetnie się sprawdzała podczas jazdy, tak do rig shotów już nie do końca 🙂 Po lekkim dodaniu gazu auto jechało za szybko, a bez gazu się zatrzymywało. Trzeba było trochę pokombinować.
Już na sam koniec, żeby nie przedłużać za bardzo tego posta, kilka technikaliów. Sesja została wykonana przy użyciu 2-ch obiektywów: 24mm do rig shotów i 70-200mm do pozostałych zdjęć. Rig shoty zostały wykonane przy przysłonie f/5.6 i z czasem 0,5s – 1/10s przy ISO100. Natomiast zdjęcia „statyczne” wykonałem przy przysłonach f/4.0-f/5.6, również przy ISO100. Poniżej możecie zobaczyć efekty końcowe.
Bardzo chciałbym podziękować dealerowi BMW Olszowiec za wypożyczenie samochodu do sesji zdjęciowej 🙂
A na sam koniec dla cierpliwych, którzy dotarli do końca posta mały backstage 🙂
Comments are closed.